10 czerwca 2017

Pre HQ, czyli QH verte

Nie minęły trzy dni jak znowu wybraliśmy się na dobrze poznaną już trasę, lecz tym razem w przeciwnym kierunku. O dziwo, nie tylko dla mnie ta wersja stanowiła zupełną nowość. Powodem kolejnego w tym tygodniu krążenia po tej samej pętli była obecność w okolicy chłopaka o trudnym do wypowiedzenia imieniu - nazywa się on bowiem Garikoitz Bravo.

Gari jest Baskiem i profesjonalnym kolarzem. Aktualnie jeździ w drużynie Euskadi Basque Country–Murias. Przyjechał ze swoją dziewczyną do Candanchú, by przez dwa tygodnie pojeździć po tej części Pirenejów, ponieważ chce dobrze przygotować się do rozpoczynającego się za tydzień we Francji Route du Sud. Dlatego na dzisiaj zaplanowaliśmy przejazd z Garim odwróconą pętlą Quebrantahuesos, które z kolei odbędzie się w przyszłą sobotę.

Temperatura w okolicach 19 st. C o godzinie 8:30 zapowiadała upalny dzień. Faktycznie, podczas powrotu oscylowała ona w granicach 33-38 st. C. Podczas podjazdu pod Puerto del Portalet dołączyło do nas około 10 znajomych kolarzy. Większość z nich zawróciła na przełęczy. Gari postanowił zaatakować podjazd w miejscu skrzyżowania z drogą do Sallent de Gállego. Od razu z Luisem i Raulem usiedliśmy mu na kole. Ja postanowiłem utrzymać się chociaż przez kilka kilometrów. Z trudem, ale udało się. Muszę przyznać, że ma chłopak moc. Chociaż odpuściłem z uwagi na czekające dalej do pokonania 150 kilometrów na rondzie przy miasteczku Formigal, to i tak na podjeździe udało się wykręcić całkiem przyzwoity czas według Stravy. Podobnie było na pozostałych dwóch przełęczach: 11-kilometrowej Col de Marie-Blanque i blisko 40-kilometrowej Col du Somport. Grupa była mocna, więc czasy były zadowalające. Na ostatniej przełęczy niektórzy z nas cierpieli dosyć mocno, więc na górze zafundowaliśmy sobie po dwa zimne piwa. Co do naszego nowego kolegi, okazał się być bardzo sympatyczny i zarazem skromny – w knajpie przy granicy robił za kelnera i przynosił nam piwo.

Standardowo nie zjadłem zbyt wiele, piłem za to dużo, gdyż upał być dość doskwierający. Jak się w domu okazało, doskwierający tak bardzo, że kolejny raz w tym roku spaliłem skórę na rękach, nogach i nosie. Na całej trasie czułem się bardzo dobrze, co było dla mnie miłą niespodzianką - ból stóp nie był aż tak dotkliwy jak zazwyczaj. Ponadto przetarta opona na szczęście znowu wytrzymała i udało się nie zabić na kolejnych zjazdach. Jedynie co, to niestety odezwały się problemy z tylną piastą najwidoczniej bębenek i zapadki będą do wymiany, gdyż standardowa konserwacja już nie pomaga.



© David G. B.



© David G. B.






Dane:
189,45 km
6 h 32 min 25 sec
Vśr = 28,96 km/h
Vmax = 82,37 km/h

Słowo na dziś:
el calor abrasador - upał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz