31 stycznia 2017

Canfranc-Estación

Co to był za dzień…

Generalnie nic szczególnego się nie wydarzyło, jednak dzień odstawał swą innością od ostatniej średniej. Zaczęło się od tego, że strava trochę mnie pochłonęła. Kiedyś miałem do niej awersję, ponieważ zaniżała dane (faktycznie, o blisko 2%), a ludzie wyznaczali nieprzemyślane segmenty. Zmieniłem pogląd na tę sprawę, gdy sam spróbowałem. No i się wkręciłem. Dzisiaj postanowiłem w pełni wykorzystać sprzyjające warunki pogodowe i zrobić pierwszą w tym roku setkę. Gdy wyjeżdżałem, było akurat 14 st. C.


21 stycznia 2017

Św. Sebix

Hiszpanie jednak potrafią się bawić. Z uwagi na zagrożenie pożarowe, od kwietnia czy maja obowiązuje zakaz grillowania. Dlatego imprezują w styczniu. Miesiąc jest długi i raczej zimny, więc zabawę trzeba sobie jakoś zorganizować. Na początku roku jest święto Sześciu Króli (jak to jeden z polskich polityków swego czasu stwierdził), a teraz, podczas wspomnienia św. Sebixa rodziny ze znajomymi, młodzi z towarzystwem - wszyscy przygotowują wielkie ogniska. Zewsząd znoszą jakieś drewno, palety i inne rzeczy, które będą dawały ciepło przez cała noc. Do tego trochę jedzenia i dużo napojów wyskokowych.

16 stycznia 2017

Navasilla

W nocy spadł w mieście pierwszy śnieg. Nie jakieś tam okruszki jak w dniach poprzednich, a poważny, mokry śnieg. Było dość ciepło, więc szanse na przetrwanie miał małe. Prognozy zapowiadały 2 st. C w ciągu dnia. Było 10 st. C. Do południa po śniegu nie było już śladu. Ostał się jedynie na okolicznych wzniesieniach.

11 stycznia 2017

Hoz de Jaca, Betés de Sobremonte

Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio: wczoraj spadł pierwszy od półtora miesiąca deszcz, dzisiaj natomiast miało padać do godziny 13:00, ale jakimś zrządzeniem losu chmury utrzymywały się tylko nad wysokimi górami. Spadł z nich śnieg, więc w końcu szczyty pięknie się zabieliły. Temperatura też spłatała figla. Wychodząc przed południem na kurs językowy, chciałem ciepło się ubrać, lecz coś mnie tknęło i tego nie uczyniłem. Na zewnątrz powitała mnie wiosenna aura. W najcieplejszym momencie dnia słupki wskazały blisko 15 st. C w cieniu. Wyjątkowo kurs nie odbył się, zatem w tak ładnym dniu nie mogłem zrobić nic innego, jak wybrać się na brutalny trening.

6 stycznia 2017

Sześciu Królów

Z trudem doczekałem dnia, kiedy stan zdrowia pozwolił w końcu wyjść na rower. Szału nie było: mało mocy, dużo kataru. Pokręciłem się po okolicy oraz wypróbowałem stravę. Ostatniego dnia starego roku założyłem konto, dzisiaj były pierwsze testy. Zainstalowałem aplikację na tablecie i wyruszyłem w trasę. Giepees zaskoczył jakieś 3 km od startu. Nie wiem, dlaczego tak późno. Zaliczyłem kilka segmentów, oczywiście wszędzie miejsca pod koniec stawki. Z uwagi na tutejszą ilość PROsów, ciężko będzie wykręcić jakiś dobry wynik. Różnica w prędkości maksymalnej zmierzonej przez licznik i przez GPS wyniosła zaledwie 1 km/h, więc nie ma źle. Bajer jest, ale myślę, że z czasem mi przejdzie, chociażby dlatego, że muszę wozić na plecach 7-calowe bydlę. Trzeba będzie przeprosić się z obecną technologią. Niespełna dwa tygodnie temu mojej nokii stuknęło 10 lat, bez kitu. Pora więc pomyśleć o jakimś miziafonie, bo licznika rowerowego za 1500 zł raczej nie kupię.