16 stycznia 2017

Navasilla

W nocy spadł w mieście pierwszy śnieg. Nie jakieś tam okruszki jak w dniach poprzednich, a poważny, mokry śnieg. Było dość ciepło, więc szanse na przetrwanie miał małe. Prognozy zapowiadały 2 st. C w ciągu dnia. Było 10 st. C. Do południa po śniegu nie było już śladu. Ostał się jedynie na okolicznych wzniesieniach.


Zdjęcie zrobione około godziny 4:00



Ostatnio wpadłem w pewien rytm jazdy. Niby mamy połowę stycznia, a mną kieruje myślenie jak w wakacje: dzień bez roweru to dzień stracony. Wybrałem się zatem do miasteczka Navasilla, gdzie moje koło jeszcze nie kręciło. Dojechałem, ale nie wjechałem doń. Sensowna nawierzchnia drogi skończyła się wraz z pierwszymi zabudowaniami.

Postanowiłem następnie zbadać odcinek, którym nigdy jeszcze nie dane mi było przemieszczać się: trasę do Jaca wiodącą niedaleko wiosek Ulle i Barós. Okazało się, że droga ta jest całkiem przyjemna, a do tego naznaczona ciekawymi podjazdami.

Do tej pory jechałem pod dość silny wiatr. Prognoza mówiła o 70 km/h. Generalnie, z trudem przekraczałem zawrotne 20 km/h. Miotało mną na prawo i lewo bardziej niż w ostatnią środę. W Jaca zawróciłem i teoretycznie od tego miejsca poruszałem się z wiatrem, ale specjalnie nie dało się tego odczuć. Mimo to, starałem się targać jak szalony, aby nadać miano brutalności dzisiejszemu pseudo treningowi. Zmęczony na tyle, że nie chciało mi się więcej jeździć, ponadto usprawiedliwiony późną porą - gdy tylko wróciłem do Sabi, zajechałem pod dom i zakończyłem dzisiejszą eskapadę.


Okolice Navasilla

Dane:
39,62 km
1 h 39 min 02 sec
Vśr = 24,00 km/h
Vmax = 57,75 km/h

Słowo na dziś:
el ventarrón - wichura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz