6 stycznia 2017

Sześciu Królów

Z trudem doczekałem dnia, kiedy stan zdrowia pozwolił w końcu wyjść na rower. Szału nie było: mało mocy, dużo kataru. Pokręciłem się po okolicy oraz wypróbowałem stravę. Ostatniego dnia starego roku założyłem konto, dzisiaj były pierwsze testy. Zainstalowałem aplikację na tablecie i wyruszyłem w trasę. Giepees zaskoczył jakieś 3 km od startu. Nie wiem, dlaczego tak późno. Zaliczyłem kilka segmentów, oczywiście wszędzie miejsca pod koniec stawki. Z uwagi na tutejszą ilość PROsów, ciężko będzie wykręcić jakiś dobry wynik. Różnica w prędkości maksymalnej zmierzonej przez licznik i przez GPS wyniosła zaledwie 1 km/h, więc nie ma źle. Bajer jest, ale myślę, że z czasem mi przejdzie, chociażby dlatego, że muszę wozić na plecach 7-calowe bydlę. Trzeba będzie przeprosić się z obecną technologią. Niespełna dwa tygodnie temu mojej nokii stuknęło 10 lat, bez kitu. Pora więc pomyśleć o jakimś miziafonie, bo licznika rowerowego za 1500 zł raczej nie kupię.
 




W dniu wczorajszym pierwszy raz w tym roku opuściłem mieszkanie. Najpierw na spacer. Zobaczyć góry. Śniegu jak na lekarstwo, ale może w przyszłym tygodniu coś spadnie. Wieczorem z kolei byłem świadkiem przejazdu lokalnych władców. Służby miejskie zamknęły główną ulicę. Na jednym jej końcu zostały postawione ciężkie, żeliwne kwietniki, na drugim w poprzek stał radiowóz policyjny. Myślę, że żadne z tych rozwiązań nie pomogłoby w przypadku rozpędzonej ciężarówki, ale zawsze to coś. Przez miasto przejechali królowie, przed nimi kilka zabytkowych samochodów, natomiast za nimi los bomberos. Na placu przed urzędem miasta było ognisko, obok w zagrodzie stało kilka wystraszonych owiec. Ludzie robili sobie zdjęcia z częściowo ożywioną szopką. Z balkonu na pierwszym piętrze urzędu miasta władcy chwilę przemawiali, a później ciskali w oszalały tłum cukierkami. Zabawa na sto dwa.






Dane:
50,88 km
1 h 58 min 21 sec
Vśr = 25,79 km/h
Vmax = 55,43 km/h


Słowo na dziś:
el rey - król

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz